Ekonomiści diametralnie zmienili zdanie w stosunku do ubiegłego roku zauważając, że trzeszcząca w posadach strefa euro wygląda bardzo niestabilnie, a kolejne kraje w wyliczance: Grecja, Portuglia, Hiszpania potwierdzają obawy o przyszłość euro. Nawet jeszcze dwa miesiące temu tryskająca urzędowym optymizmem Angela Merkel mówi teraz otwarcie
o kryzysie europejskiej waluty.
Również ci ekonomiści, którzy zaliczają się do umiarkowanych optymistów w kwestii euro zaznaczają, że nie obędzie się bez ofiar. Andrew Lilico nie ma złudzeń i twierdzi, że co najmniej jeden kraj ze strefy musi zbankrutować, a dla niego naturalnym kandydatem stała się Grecja. Przygnieciona obecnym ciężarem długów Hellada może nie tylko ogłosić niewypłacalność, ale krajowi grozi rewolta i prawdopodobna zmiana władzy po kolejnych falach masowych protestów niezadowolonych z obniżającego się poziomu życia Greków.
Inni jak Douglas McWilliams z Centre for Economics and Business Research straszą, że euro może nie przetrwać nawet do końca tygodnia.
Wielu z nich rozpatruje jeszcze inny wariant, czyli wyjście Niemiec z unii walutowej. Na przykład Peter Warburton podejrzewa, że Niemcy wycofają się ze strefy, natomiast euro przyjmie Dania i kilka krajów z Europy Centralnej (prawdopodobnie również Polska). Oznacza to przetrwanie wielkiego eksperymentu, ale w zupełnie zmienionej formie od zakładanej.
Z kolei Tim Congdon sądzi, że unia walutowa pozbędzie się kilku najsłabszych ogniw jak Grecja, Portugalia, może Irlandia i jakoś się wybroni, o ile konflikt na linii Berlin-Paryż nie rozsadzi euro od wewnątrz.
Trzeba tu dostrzec nieco skrywaną radość Brytyjczyków, którzy nie mogli przyjąć euro nie tylko z chęci zachowania własnej waluty narodowej, ale także było to niejako efektem ubocznym ataku spekulacyjnego na funta przeprowadzonego przez fundusz
Sorosa. Teraz po cichu zacierają ręce, choć nie powinni aż tak bardzo się radować, ponieważ kondycja brytyjskiej gospodarki tez nie wygląda zbyt różowo, co potwierdza choćby coraz większa słabość funta wobec japońskiego jena.
Zauważmy, że również rynki
są mocno sceptyczne wobec niedawno ogłoszonego gigantycznego pakietu
ratunkowego o wielkości 750 mld euro. Po bardzo krótkim wybuchu entuzjazmu euro zaczęło wyraźnie tracić i spadło już poniżej poziomu 1,2 USD (kolejne ważniejsze wsparcie w okolicach 1,16), a na dodatek podobnie słabo reagują giełdy, gdzie wciąż trwa wyprzedaż podsycana przez kolejne pojawiające się ogniska zapalne- najnowsze: Węgry.
W tych okolicznościach największym paradoksem mogłaby okazać się sytuacja, w której Polska w końcu spełniłaby wszystkie kryteria z Maastricht, ale nie miałaby innej waluty, na którą zamienialibyśmy złotego.
http://www.notowany.pl/artykul/13884/euro-zniknie-w-ciagu-pieciu-lat