Polecane
Kategoria: Polityka
Leszek Miller, były premier rządu i lider SLD specjalnie dla WYSPY

„Teraz więcej wiem o różnych intrygach Kwaśniewskiego i jestem tym szczerze zniesmaczony. Najgorzej było z negocjacjami europejskimi, gdzie były prezydent chciał wyolbrzymić swoją rolę.”

Leszek Miller, były premier rządu i lider SLD specjalnie dla WYSPY
Tomasz Wybranowski: Panie Premierze, kiedy podczas posiedzenia Rady Krajowej SLD składał pan rezygnację z przynależności do SLD, to zacytował pan słowa K. I. Gałczyńskiego...

Leszek Miller: „Gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom.”

Tomasz Wybranowski: Stwierdził pan, że „na tej sali jest jedno i drugie.” Czy SLD, w tej konkretnej konfiguracji – myślę o efemerydzie LiD – stać na zdobycie społecznego zaufania?

Leszek Miller: Wyniki wyborów są jednoznaczne. SLD utracił 13 mandatów i z 38 miejscami w Sejmie ma najgorszy wynik w swej historii. LiD ma 13 procent poparcia, a w poprzednich wyborach partie wchodzące w jego skład miały razem 18 procent. Co tu więcej komentować?

- Jest pan tym politykiem, który nazywa rzeczy po imieniu. Nieważne, czy jest
to Ziobro, Szmajdziński, Kwaśniewski. Mówi pan wprost to co myśli. To nie jest zbyt popularne w kręgach polskich polityków. W SLD to już nawet chyba
relikt. Pana dawni koledzy, żeby nie nazwać – przyjaciele – stwierdzili, że Millera należy odesłać do lamusa. Nikt jednak nie powiedział tego wprost?

Leszek Miller: Nikt. Jeśli już mówili, że nie powinienem startować to w mediach. Nigdy twarzą w twarz. To tchórze.

- Powrócę do pana pożegnalnego wystąpienia na Radzie Krajowej SLD. Czy „przyjaciele Brutusa i on sam” rozprawią się z Olejniczakiem w taki sam sposób jak zneutralizowali pana?

Leszek Miller: Sądzę, że tak. Może jeszcze gorzej.

- Mieliśmy okazję kilka razy rozmawiać. Tuż przed wyborami w 2001 roku, podczas wywiadu, powiedział pan ciekawą rzecz: „Wygranie wyborów nie oznacza, że ten stan będzie trwał wiecznie.” Jak z perspektywy czasu ocenia pan ten czas, lata 2001 – 2005. Z piedestału na dno goryczy – cytując poetę. Czy winę za ten stan rzeczy ponosi zła polityka kadrowa, samowola tak zwanych „baronów”, czy po prostu odwrócenie się od ludzi, sympatyków lewicy, którzy w pewnym momencie poczuli, że politycy, którym zawierzyli za nic mają ich i „Res Publicę”?

Leszek Miller: Wszystko po trochu. Największym ciosem była zdrada Borowskiego, który w najtrudniejszym momencie postanowił rozbić SLD i utworzyć rozłamową SdPL. W kadencji 2001 – 2005 najważniejszymi osiągnięciami było: wejście Polski do Unii Europejskiej, obniżenie podatków i rozruszanie gospodarki do 5 % PKB.

- Zawiść innych, koterie i liczne pomówienia. Przekonał się pan o tym nie raz i nie dwa. Ludzi lewicy nie stać na mówienie sobie wprost pewnych rzeczy, czasami nawet przykrych i nieprzyjemnych? Co ze starym hasłem „nie ma wroga na lewicy”?

Leszek Miller: Niestety to przeszłość. Solidarność i współpraca to hasła już przebrzmiałe.

QUO VADIS LEWICO?

- Czy można zaryzykować stwierdzenie, że romans SLD z innymi partyjkami, to wynik głębokiego kryzysu polskiej lewicy, tak ideologicznego jak i programowego? Poza tym odnosi się wrażenie, że przewodniczący Olejniczak nie ma zbyt wiele do powiedzenia. To co dzieje się po wyborach zwiastuje, że nie powstanie jednolita partia a kilka osób wykorzystało pozycję SLD...

Leszek Miller: Wybory to porażka samej idei LiD. Nie przybyło nowych wyborców, a wielu ludzi lewicy odeszło, bo nie chciało głosować na działaczy dawnej Unii Wolności. Jednolita partia nie powstanie, a jedynym sukcesem Olejniczaka jest wprowadzenie do Sejmu ludzi Borowskiego. Ale nie o to przecież chodziło.

- Ale proszę mi powiedzieć panie premierze jedno – skąd taka miłość byłych „solidarnościowców” z Komitetu Obywatelskiego do SLD?

Leszek Miller: To nie miłość, a nadzieja na wejście na plecach SLD do parlamentu. Jak się okazało nadzieja niespełniona.

- Podczas kampanii wyborczej powracał na moment też Aleksander Kwaśniewski. Komentatorzy i dziennikarze działów politycznych zawsze nazywali waszą przyjaźń mianem szorstkiej.

Leszek Miller: Były okresy przyjaźni prawdziwej, ale szorstkiej było dużo. Teraz więcej wiem o różnych intrygach Kwaśniewskiego i jestem tym szczerze zniesmaczony. Najgorzej było z negocjacjami europejskimi, gdzie były prezydent chciał wyolbrzymić swoją rolę.

- „Afera starachowicka”, choć wolę ją określać – „tak zwana afera starachowicka”. Prezydent ułaskawił Zbigniewa Sobotkę. Poseł Henryk Długosz trafił za kratki. I z jednym i drugim pan współpracował. Pana ocena?

Leszek Miller: Nigdy nie miałem zastrzeżeń do Zbigniewa Sobotki. Sądzę, że prawdziwym źródłem przecieku był kto inny. Prawdopodobnie Krzysztof Janik. Długosz już poniósł wszystkie możliwe konsekwencje. Jeśli nawet zgrzeszył to już odpokutował.

NOWY ROZDZIAŁ

- Na jakim etapie jest sprawa tworzenia partii – Polskiej Lewicy?

Leszek Miller: Trwają prace przygotowawcze. 15 grudnia w Łodzi odbędzie się I Kongres.

- Czy znajdzie pan złoty sposób i środek, jak bezkolizyjnie połączyć wolność gospodarczą i z socjalnymi zobowiązaniami państwa wobec obywateli?

Leszek Miller: Będziemy szukać takich właśnie rozwiązań w myśl zasady: Tak - dla gospodarki rynkowej i nie - dla społeczeństwa rynkowego.

- Podkreśla pan, iż sprawa tworzenia Polskiej Lewicy to akt spontaniczny i żywiołowy. Co przyświeca tym działaniom? Proszę czytelnikom WYSPY przybliżyć założenia programowe. Czy będzie tam miejsce na zagospodarowanie imigrantów? Przecież w ciągu najbliższych kilku lat wiele osób będzie chciało powrócić do kraju. Tu jednak rodzi się pytanie – do czego?

Leszek Miller: Naszym celem strategicznym będzie zmniejszenie dystansu między Polską, a najwyżej rozwiniętymi krajami Zachodu. Polacy tym chętniej będą wracać do kraju im bardziej będzie on przypominał Irlandię, Niemcy czy Wielką Brytanię. Założenia programowe przyjmiemy na Kongresie, ale najogólniej będzie to partia socjalliberalna.

- Złośliwi twierdzą, że fala emigracji zaczęła się za rządów SLD, jeśli rządy premiera Belki można nazwać sldowskimi.
Leszek Miller: Emigracja zaczęła się wraz z wstąpieniem Polski do UE. Idea integracji europejskiej zakłada przecież swobodny wybór miejsca pracy i zamieszkania na całym terytorium wspólnoty. Nie jest problemem, że Polacy wyjeżdżają tylko czy będą chcieli wracać.

Z HISTORIĄ W TLE…

- Dlaczego Polacy utyskują na PRL? Patrząc na przekrój wiekowy i społeczny wyborców PiS trzeba stwierdzić, że ponad połowa to osoby, które w PRL studiowały, pracowały i były – na swój sposób – za tamtą Polskę odpowiedzialne. PiS bazuje na elektoracie lewicowym piętnując jednak wszystko co zdarzyło się w latach 1945 – 1991 o III RP nie wspominając. O co chodzi?
Leszek Miller: To prostackie pojmowanie historii według którego prawdziwa Polska zaczęła się wraz z wyborczym zwycięstwem Kaczyńskich. Polska Ludowa mogła być taka jaka była, albo by jej w ogóle nie było. Kaczyńscy nie przyjmują jednak tego do wiadomości.

- Mała dygresja historyczna. Panie premierze, co robili bracia Kaczyńscy podczas obrad Okrągłego Stołu?
Leszek Miller: Byli uczestnikami tych obrad, choć drugoplanowymi.

- Pewni ludzie chcą pisać historię na nowo… Leszka Millera nie da się jednak z niej wymazać. Jakie obrazy powracają w pana wspomnieniach, gdy mowa o dwóch datach: 13 grudnia 2002 i – dla mnie jedna z najważniejszych kart nowożytnej historii Polski – 16 kwietnia 2003?

Leszek Miller: 13 grudnia 2002 to zakończenie negocjacji unijnych w Kopenhadze otwierających nam drogę do Europy, a 16 kwietnia 2003 to podpisanie Traktatu Akcesyjnego w Atenach. To jedne z najważniejszych dat w najnowszej historii Polski. Czuję się wyróżniony przez los, że mogłem w tych wydarzeniach uczestniczyć.

- Dlaczego więc lewica nad Wisłą nie mówi o tym. Dlaczego nie broni tych ważnych zdarzeń dla Polski, zapominając o głównych bohaterach – panu i W. Cimoszewiczu?

Leszek Miller: Bo to zasłaniałoby postać Aleksandra Kwaśniewskiego.

- Dzięki panu – między innymi – nie doszło do przyjęcia skrajnie niekorzystnej dla Polski Konstytucji Unii Europejskiej. To co wydarzyło się w Brukseli wzbudziło aplauz nawet prawicy.

Leszek Miller: Tak, nawet Jarosław Kaczyński gratulował mi tego z trybuny sejmowej. Byłem wtedy świeżo po wypadku helikoptera i wiele mnie to kosztowało.

- Irlandia to także i dla pana szczególne miejsce na mapie Europy… 1 maja 2004.

Leszek Miller: Ceremonia wciągnięcia polskiej flagi na maszt kraju unijnego. Po wielu latach dobiliśmy wreszcie do brzegu. Wzruszające wspomnienie z Dublina.

- Za co trzymać kciuki panie premierze i czego życzyć?

Leszek Miller: Zdrowia i powodzenia w tworzeniu Polskiej Lewicy.

z Leszkiem Millerem rozmawiał Tomasz Wybranowski


dodany przez: Wyspa (3.78)



Ocena artykułu: 3.00 
Liczba ocen: 1
Odsłon: 3122
więcej w kategorii: Polityka

Tagi opisujace artykuł:


Komentarze (2)
Pokaż profil ochropus
hehe, komentarz edytowany.... spoko ale co myślę to myślę.... pozdrowienia dla moderatora (szczere, na prawdę szczere)
dodany przez: ochropus (4.02)   kiedy: 2007-11-17 23:23:54
Pokaż profil ochropus
nie znoszę g*o* za wysłanie polskich wojsk do Iraku...
dodany przez: ochropus (4.02)   kiedy: 2007-11-16 22:50:00


Zaloguj się aby dodać komentarz. Zarejestruj się jeżeli nie posiadasz jeszcze konta.
Kategorie
   

Znajdź Artykuły:

  (wpisz dowolne słowa kluczowe)


Ostatnia Aktywność


Artykuły: Ostatnio Dodane

Najpopularniejsze Tagi