Krzysztof Kolberger urodził się 13 sierpnia 1950 r. w Gdańsku. Ukończył studia na Wydziale Aktorskim PWST w Warszawie. W tym samym roku zadebiutował jako aktor teatralny rolą Kubusia w "Hyde Parku" Adama Kreczmara w reżyserii Zbigniewa Bogdańskiego na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach. W 1973 r. przeniósł się do Warszawy i został zaangażowany do Teatru Narodowego, kierowanego przez Adama Hanuszkiewicza. W teatrze tym występował do 1982 r. Potem występował na scenach teatrów Współczesnego (1982-1987) i Ateneum (1988-2000). Wykreował też wiele ważnych ról w spektaklach Teatru Telewizji.
Teatr, telewizja, kino
Zajmował się reżyserią teatralną. W Teatrze Wielkim w Warszawie wyreżyserował "Krakowiaków i górali" Wojciecha Bogusławskiego (1991), w Teatrze Wielkim w Poznaniu - "Nędzę uszczęśliwioną" Macieja Kamieńskiego (1997). Jedną ze swoich pierwszych ról filmowych Krzysztof Kolberger zagrał w "Mazepie" Gustawa Holoubka z 1975 r. Wśród kolejnych były m.in. role w "Kontrakcie" Krzysztofa Zanussiego (1980), "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny" Janusza Majewskiego (1982), "Jeśli sie odnajdziemy" Romana Załuskiego (1982), "Na straży swej stać będę" Kazimierza Kutza (1983), "Przyspieszeniu" Zbigniewa Rebzdy (1984) i "Dziewczętach z Nowolipek" Barbary Sass (1985). Krzysztof Kolberger grał m.in. w "Katyniu", "Sforze", "Panu Tadeuszu" i "Ekstradycji".
Kolberger był także wybitnym interpretatorem poezji - m.in. Czesława Miłosza, Cypriana Kamila Norwida, Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza i Karola Wojtyły.
Zanussi: będę go pamiętał jako człowieka
- Współpracowałem z nim jako aktorem przy kilku projektach, ale bardziej niż jako aktora będę pamiętać go jako człowieka. Jego wielka batalia, jaką prowadził przez tyle lat ze swoją chorobą, i sposób, w jaki odnosił się do ludzi, sam będąc człowiekiem potrzebującym pomocy - to było imponujące i za to go będziemy pamiętali - wspomina zmarłego reżyser Krzysztof Zanussi.
Łukaszewicz: zdyscyplinowany w walce o życie
- Występowaliśmy razem ostatnio 18 listopada 2010 roku w Filharmonii Narodowej w Gdańsku na wieczorze poetyckim. Krzysztof mówił wiersz "W malinowym chruśniaku". To przepiękny erotyk i pochwała życia. Mówił to głosem, w którym chwilami brakowało oddechu, ale tym samym stawało się to dla nas, słuchających go wtedy, dramatycznym uwielbieniem życia - mówi aktor Olgierd Łuaszewicz.
- Był szalenie zdyscyplinowany w tej walce o życie. Wiedzieliśmy, że za kulisami ma kuchenkę mikrofalową, w której były podgrzewane porcje jedzenia dla niego. Był niezwykle bohaterski w swoim przywiązaniu do życia, kochał swój zawód i to, co pokazał wtedy w Filharmonii, było wspaniałe - wspomina aktor.
Szczepkowska: heroicznie uczestniczył w życiu
- Jeszcze nie mogę uwierzyć. Rzadko można widzieć kogoś, kto mimo choroby tak heroicznie uczestniczył w normalnym życiu. Jego postępująca słabość była widoczna, a mimo to bywał wszędzie, zawsze uśmiechnięty, tak bardzo ciepły i towarzyski. Im bardziej cierpiał tym częściej bywał z nami. Dlatego myślałam, że Krzysztof nigdy nie odejdzie - mówi Joanna Szczepkowska.
Cygan: w jego wykonaniu proza stawała się poezją
- Krzysztof był człowiekiem niezwykle czystym duchowo. Zarówno w płaszczyźnie osobistej, jak i w tym, co udało nam się zrobić wspólnego na scenie. Współpracowaliśmy przy "Mesjaszu" Haendla. Krzysztof był narratorem. Urzekał i porywał melodią mówienia. Miał niezwykły talent czytania poezji, ale i proza w jego wykonaniu stawała się poezją. To, co dawał ludziom poprzez swoją interpretację, to był prawdziwy skarb - mówi o zmarłym Jacek Cygan, autor tekstów piosenek i poeta.
- Pamiętam, gdy Krzysztof zachorował, to odbyła się w kościele na Sadybie msza św. w jego intencji. Stałem obok Anny Marii Jopek i tak niezwykle mocno ściskaliśmy kciuki. Chcieliśmy, żeby mu się udało. I potem mieliśmy świadomość widząc go w kolejnych latach na scenie i w życiu, że mu się udało. Dlatego ta dzisiejsza wiadomość jest dla mnie tym bardziej bolesna - dodaje Cygan.
zew, PAP
http://www.wprost.pl/ar/225923/Krzysztof-Kolberger-nie-zyje/