Polecane
Kategoria: Inne
WIELKIE ŻARCIE, Czyli Święta po irlandzku

Christmas – Boże Narodzenie to, jak sama nazwa wskazuje, chrześcijańskie święto celebrujące fakt przyjścia na świat Jezusa Chrystusa (Syna Bożego, który zbawił świat). W tradycji tej religii zajmuje ono drugie co do ważności miejsce, po Świętach Wielkanocnych (po angielsku Easter), upamiętniających odkupieńczą śmierć i zmartwychwstanie Zbawiciela. Ale czy na Zielonej Wyspie ktokolwiek jeszcze o tym pamięta? Wydaje się, że w Irlandii Anno Domini 2007 Christmas są okazją do czczenia i świętowania czegoś zupełnie innego.

Wielki WYŚCIG na ulicach Dublina
Wystarczy tylko, że minie pierwszy listopada (w dniu tym obchodzony jest Helloween – wywodzące się z pogańskiej tradycji czczenia przodków święto, polegające dziś zasadniczo na obwieszaniu czego tylko się da pajęczyną z waty trupkami, czaszkami, duchami z prześcieradła i gumowymi pająkami) a w Irlandii wszyscy zaczynają mówić i przygotowywać się do Christmas. Przez pierwsze dwa tygodnie listopada wszystko dopiero się rozkręca, ale napięcie stopniowo rośnie. W drugiej połowie tego miesiąca wszystko jest już jasne – Christmas nadchodzą.
Ulice miast ociekają dosłownie migocącymi różnokolorowo światełkami a w co bardziej newralgicznych miejscach pojawiają się Christmas Trees (czyli nasze swojskie choinki). Witryny oraz wnętrza sklepów, pubów, restauracji i kafejek wypełniają się gwiazdami i gwiazdkami, wesołymi krasnoludkami, bąbkami i śnieżynkami. Po kolana niemalże możemy brodzić w śniegu z waty. W radiu, telewizji i w ogóle wszędzie królują niepodzielnie słodkie, świąteczne przeboje, przy których „Fairytale of New York” The Pogues i „Christmas Bop” T-rex stanowią miłą odmianę. Wszędzie, dosłownie wszędzie atakuje nas dwuwyrazowa fraza Merry Christmas – Wesołych Świąt. Wszystko to narasta i narasta w ciągu krótkich, grudniowych dni by osiągnąć swoją kulminację i spełnienie w ciągu Christmas Eve, Christmas Day i St. Stephens Day. Trzech krótkich dni, które są niczym szpilka przebijająca długo nadmuchiwany balon.
To co opisałem wyżej można swobodnie nazwać świątecznym szaleństwem. Wyraźnie Irlandczycy mają fioła na punkcie Bożego Narodzenia. Jednocześnie przypomnieć należy, że wszystko to dzieje się w kraju, który w ostatnich piętnastu latach przeszedł gwałtowną sekularyzację. Irlandczycy masowo odwrócili się od chrześcijaństwa. Szczególnie dotyczy to stolicy kraju Dublina. W niedzielnej mszy uczestniczy tu kilka procent populacji. Jeszcze mniejszy odsetek regularnie przystępuje do sakramentów. Dodać należy, że są to przede wszystkim ludzie starsi. Przygniatająca większość Irlandczyków średniego i młodszego pokolenia jest wobec chrześcijaństwa niechętna a ich ogólny stosunek do religii charakteryzuje się obojętnością. Narzuca się wprost pytanie : O co tu – do cholery – chodzi?
Odpowiedź na powyższe pytanie można zacząć od postawienia kolejnego. Gdzie najczęściej słyszymy we współczesnej Irlandii o Świętach Bożego Narodzenia? W kościołach i salach katechetycznych? W programach telewizyjnych i radiowych czy artykułach prasowych dotyczących historii i kultury Zielonej Wyspy? Otóż nie. Najwięcej i do znudzenia mówi się o Christmas przy okazji sprzedawania i kupowania. O tym, że one nadchodzą wiemy przede wszystkim odwiedzając sklepy, poczynając od tych najmniejszych a kończąc na największych „shopping centre”. Z radia i telewizji, z bilbordów i z Internetu płynie szeroki strumień informacji o tym co, gdzie, za ile, w jakim zestawie i jakiej kompilacji możemy sobie kupić. Produkowane są tony reklamowych ulotek, książeczek z promocjami i specjalnymi ofertami. Wszystko to oczywiście podane w świątecznym sosie. Do zakupów nieodmiennie zaprasza brzuchaty brodacz odziany w czerwoną kapotę, ostrzegając, że Christmas bez nowego i-poda, skrzynki francuskiego wina na głowę czy ekologicznego futra to na pewno nie będzie to. Do tego romantycznie wirujące płatki śniegu, świąteczne piosenki, bombki, choinki.

Nowa wiara: „kup wszystko!”

Christmas shopping jest dla współczesnego Irlandczyka pojęciem niemal religijnym. Znam przypadki, w których ludzie biorą sobie kilka dni urlopu by mięć możliwość skupić się wyłącznie na bożonarodzeniowym kupowaniu. Grudzień jest najbardziej gorącym okresem dla niemal każdego sklepu. Obroty są co najmniej 100% większe niż w innych miesiącach roku. Ludzie wydają na prezenty i zakupy ogromne pieniądze, czasami biorąc na okazję świąt specjalne pożyczki w bankach. Presja na wzajemne dawanie sobie coraz droższych prezentów i ogólne kupowanie do bólu z okazji Christmas jest ogromna i wciąż podsycana przez machinę marketingu i reklamy.
Boże Narodzenie we współczesnej Irlandii nie ma już niemal nic wspólnego ze swoim oryginalnym charakterem i znaczeniem. Nie jest to już z pewnością uroczystość chrześcijańska. Najprędzej można by




Christmas zdefiniować jako „największe w ciągu roku święto konsumpcji w czystej postaci, upudrowane infantylnymi i kiczowatymi resztkami post – religijnych symboli.” Używane są one zresztą całkowicie instrumentalnie przez speców od marketingu i reklamy. Mają na celu wzbudzenie u ludzi łzawych sentymentów a ostatecznie „zagonienie” ich do „shopping centre”.
Tradycyjny, religijny charakter Christmas w Irlandii jest już przeszłością. Mieszkańcy Zielonej Wyspy generalnie odrzucili Chrześcijaństwo jako podstawę swojej duchowej tożsamości. Mieli zresztą po temu swoje powody. To co dzieje się z Świętami Bożego Narodzenia jest tylko częścią tego szerszego procesu. Christmas wydają się być tutaj pozbawionym jakiejkolwiek głębszej treści festiwalem konsumpcji. Jej skala i forma nasuwa mi na myśl szokujący przed laty film Marco Ferreriego „Wielkie Żarcie”. Przedstawia on historię czterech zamożnych przyjaciół w średnim wieku. Znudzeni i rozczarowani życiem postanawiają popełnić samobójstwo poprzez zajedzenie się na śmierć wyrafinowanymi potrawami. Może tylko nie wszystkim Irlandczykom wystarcza klasy Marcello Mastroianniego i jego przyjaciół. Na zadane przeze mnie młodemu Dublińczykowi pytanie co dla niego znaczą Święta usłyszałem następującą odpowiedź:
– No cóż, jest to po prostu kolejna okazja żeby się zdrowo urżnąć!

Piotr Wilczyński
Foto: Tomasz Szustek


Zobacz więcej w najnowszym numerze Wyspy...


dodany przez: Wyspa (3.78)



Ocena artykułu: 4.07 
Liczba ocen: 7
Odsłon: 3294
więcej w kategorii: Inne

Tagi opisujace artykuł:


Komentarze (0)
Nie dodano jeszcze żadnych komentarzy.


Zaloguj się aby dodać komentarz. Zarejestruj się jeżeli nie posiadasz jeszcze konta.
Kategorie
   

Znajdź Artykuły:

  (wpisz dowolne słowa kluczowe)


Ostatnia Aktywność


Artykuły: Ostatnio Dodane

Najpopularniejsze Tagi