Polecane
Kategoria: Porady
Słów bezwstydny urok i smak

W ramach kategorii: porady przytaczam zbiór wyszperanych perełek w kategorii o bzykaniu innymi słowy autorstwa Sergiusza Rota zamieszczony na utlenionym portalu jako odrobina kultury. Mój kontakt z polszczyzną w Irlandii jest obarczony zestawem obowiązkowych ...urw, ...jów i tym podobnych. A może to dobry pomysł zaproponować modę na " nowosłowie " ?

... pod stołem też.
Nie ma w Polsce człowieka, który nie słyszałby o XIII księdze Pana Tadeusza lub Królewnie Pizdolonie. W dziełach tych zawarte są poglądy dawnych Polaków na współżycie płciowe, jest tam także zasób słów dotyczących owego współżycia - słów, których dziś się już nie używa. Dzisiejszy język wulgaryzmów jest bowiem prosty i sprowadza się w zasadzie do trzech słów odmienianych przez przypadki, czasy i tryby. Dawniej wulgaryzmy to był zbiór dosadnych lub subtelnych metafor opisujących zachowania i stany, o których dziś nawet najwięksi seksmaniacy nie mają pojęcia.


Jak mówić na "te dziewczyny"

Jeszcze nie tak dawno, bo w połowie lat 90., prasa codzienna pełna była ogłoszeń towarzyskich sformułowanych w sposób zawoalowany i prawie niezrozumiałych dla człowieka, który mało wiedział o branży seksualnej. No bo cóż znaczą słowa: "czyszczenie kapeluszy" zamieszczone w rubryce "Ogłoszenia towarzyskie"? Jeśli znajdziemy tam zwrot: "konserwacja klejnotów", to po chwili namysłu zorientujemy się, że chodzi o seks oralny, ale kapelusze?! Dzisiaj ogłoszenia towarzyskie pełne są dosłowności i skrótów, dużo tam różnych dziwolągów typu: "francuski bez" albo "3 h gratis". Gdyby nie fotografie obok tekstu, ktoś rzeczywiście mógłby pomyśleć o tym, że chodzi o handel krzewami sprowadzanymi z Francji lub o oddanie za zupełne darmo trzech hektarów gruntu. Zresztą dziś nikt nie bawi się w opisywanie w ogłoszeniach tego, co oferuje klientom w swoim mieszkaniu. Dopisuje po prostu słowo "prywatnie" - amatorzy usług seksualnych wiedzą doskonale, co przez to rozumieć.

W języku tak obfitym w wulgaryzmy jak polski nie sposób ominąć brzydkich wyrazów przy mówieniu o sprawach dotyczących seksu, żeby jednak nie nadużywać brzydkich słów, uplastyczniamy język i zaczynamy tworzyć pozornie niewinne metafory, które dla nas niosą w sobie potężny ładunek erotyzmu. Praktyka ta stosowana jest nie od dziś. Wiadomo na przykład, że prostytucja jako fach ma wiele odcieni i, jakby to rzec, specjalizacji. Na przykład w zamierzchłych czasach na prostytuującą się służącą mówiono Adela. Jakże innego wydźwięku nabiera teraz popularna i znana wszystkim piosenka zaczynająca się od słów: "Adela już zakłada suknię cienką". Dziś nie ma prostytuujących się służących, są za to prostytuujące się studentki i na nie mówi się po prostu "cichodajki", chociaż właściwie nie wiadomo dlaczego, bo proceder ten nie ma nic wspólnego z ciszą i dyskrecją.

Niewielu pamięta jeszcze, że powszechnie używane słowo "biurwa" wcale nie jest takie niewinne, na jakie wygląda. W czasach zamierzchłych, kiedy zaczęto go używać, biurwą nazywano kobietę, która sprzedawała swoje ciało kolegom, a bywało, że i koleżankom z biura.

Niektóre słowa i wyrażenia są ponadczasowe, inne żyją tylko w pewnej epoce i umierają wraz z jej odejściem. Nikt dziś nie przypuszczałby nawet, jak przedziwne znaczenie miało słowo "gruzinka" używane w Warszawie w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej. Otóż nie chodziło bynajmniej o towarzyszącą bratniej armii radzieckiej artystkę z Gruzji, tylko o prostytutkę, która sprzedawała klientom swe wdzięki w gruzach i rumowiskach, jakich pełno było w powojennej Warszawie.

Słowa stosowane na określenie prostytutki to także "lamupcera", "biksa", "bierka", "binia", "betoniara", "lotna".

Miłość i medycyna

Wiadomo, że "te sprawy" łączą się nierozerwalnie z medycyną. W Polsce przez długie lata określano półświatek lekarzy dokonujących aborcji słowem "bałabaj" lub "łabaj". Choroby, które kobiety leczyły u innych specjalistów, mają tyle rozmaitych metaforycznych określeń, że nie sposób wszystkich wymienić; mówiono na nie na przykład: "motylek" albo "kołnierz". Określenie "ubrał się w kołnierz" nie oznaczało bynajmniej, że ktoś założył sobie prawdziwy kołnierz od palta czy płaszcza. Chodziło o co innego - o infekcję weneryczną. Zwrot "usiadł mi motylek" oznaczał mniej więcej to samo. Czasem mówiono także "nietoperz" lub "złapać nietoperza". Określenia takie jak "wrzucić skrzata na patelnię" lub "złapać skrzata" także opisywały efekty niefortunnych przygód erotycznych.

Pan i kram

Najwięcej chyba określeń wymyślono na opisanie mężczyzn, ich relacji seksualnych oraz ich "wyposażenia", czyli penisa. Pomińmy tu najbardziej popularne, które dziś są najczęściej używane. Oprócz znanego wszystkim wyrazu na "ch" można jeszcze powiedzieć "gruby", "gruszka", "fred", "kasjer", "kapucyn", "lutownica".

Przedsiębrane przez mężczyznę akcje seksualne były nazywane , a niekiedy nadal są, w sposób tak urozmaicony, że trzeba przynajmniej kilka z owych określeń przypomnieć. Wiele z nich związanych jest z rolnictwem, na przykład "przeoranie", albo z leśnictwem, jak choćby "rżnięcie", a także z rzemiosłem - "lutowanie" albo "heblowanie".

O wiele jednak weselej i bardziej zaskakująco przedstawia się sprawa relacji homoseksualnych. Na nic przaśne i wulgarne określenia odnoszące się do rowerów i pokrewieństwa. Cóż bowiem znaczy słowo "ciota" wobec takiej poezji jak "cegielnia" albo "górnik". Ktoś spróbuje zgadnąć, o co chodzi? Dla ułatwienia podam podobne określenie szybciej wywołujące odpowiednie skojarzenia: "kopanie gliny" na przykład. Teraz chyba już wszystko jasne.

Inter pedes puellarum

Nazw, które stosuje się do opisania kobiecych narządów płciowych, jest chyba najwięcej, właściwie wszystkie lub prawie wszystkie słowa, które mają żeńską końcówkę, można odnieść do tych właśnie sfer. Nie będziemy tu przywoływać najbardziej wulgarnych czy wyuzdanych wyrazów, którymi posługuje się dziś głównie młodzież szkolna i przestępcy, wystarczy kilka: "migdał", "mindzia", "mrówa", "muszelka", "oko" lub "smutne oko".

Nic jednak nie przebije określeń, którymi nazywana jest menstruacja. Niektóre z nich są zrozumiałe i nie pozostawiają żadnych wątpliwości, na przykład "czerwony barszcz" lub całkiem już opisowo: "styja podała czerwony barszcz". Zdarzają się jednak prawdziwe perełki, które wymagają od słuchacza ponadprzeciętnej inteligencji. No bo któż by wpadł na to, że zwrot "pozdrowienia z Toledo" odnosi się do menstruacji?

Język jest tworem żywym, doczekamy się więc niebawem nowych określeń odnoszących się do sfery seksualnej. Być może będą bardziej rozbudowane i bardziej zabawne niż ponure słownictwo, które pleni się dzisiaj wszędzie. Być może znajdzie się ktoś, kto na powrót wprowadzi te określenia do literatury.

Takie cudeńka wyszperał Sergiusz Rot.

A jakie Wy znacie historyczne, bądź współczesne perełki towarzyszące ludzkim namiętnościom i okolicznościom natury?
Może w zalewie tekstów spod remizy możemy kroczyć pod prąd i uprawiać czystsze słownictwo / nowa dyscyplina taka /?
Ja osobiście potrafię wiąchę w chwili obrzydliwego wzburzenia rzucić, ale bluzgi to nie jest mój język, jak chleb powszedni. Czego i Wam życzę

dodany przez: milo70 (4.02)



Ocena artykułu: 4.75 
Liczba ocen: 6
Odsłon: 2368
więcej w kategorii: Porady

Tagi opisujace artykuł:


Komentarze (0)
Nie dodano jeszcze żadnych komentarzy.


Zaloguj się aby dodać komentarz. Zarejestruj się jeżeli nie posiadasz jeszcze konta.
Kategorie
   

Znajdź Artykuły:

  (wpisz dowolne słowa kluczowe)


Ostatnia Aktywność


Artykuły: Ostatnio Dodane

Najpopularniejsze Tagi