Emigracja dla wielu to wybór dla innych konieczność. Gdy się jest jeszcze młodym, bez „bagażu” jakim jest posiadanie rodziny sprawa prosta. Odpada tęsknota za partnerem, za dziećmi, za domem. Dla wielu związków, małżeństw rozstanie jest bardzo trudnym sprawdzianem ich trwałości, dojrzałości, odpowiedzialności, charakterów, itd. Każdy jakąś tam wypracowuje własną metodę aby zachować wierności wobec partnera, żony, męża. Jedni pracują po 16 godziny, inni co wieczór „walą gruchę” lub używają „elektrycznego samozadawalacza”, część ściąga do siebie swoją miłość. Znajdzie się parę osób żyjący jak pustelnicy, odpornie sztuki, nieczułe na wszelkie pokusy. Na jak długo te „metody” wystarczą? „Rączkowska” się kiedyś zmęczy codziennym „ugniataniem wałka”, mechanizm „samozadowalacza” się zużyje, w pracy – awans i po 8 godzinach w domu, a w pobliżu Waszej „pustelni” zamieszkało „dwunożne bóstwo”. Cały system „obronny” zaczyna się walić. Zaczynasz się rozglądać, zauważasz że nikt tu Ciebie nie zna, jesteś zdala od rodziny, znajomych, wścibskich sąsiadów którzy mogliby donieść tam „gdzie trzeba”. Supeeer !! Muzyka, alkohol, nowi ludzie, hulaj dusza ile wlezie. Zawsze można powiedzieć że byłem u kumpla na urodzinach albo że przerażona koleżanka została sama w mieszkaniu gdyż współlokatorka wyjechała na weekend do Polski … zawsze coś się wymyśli. I trrach - lądujecie w łóżku, splątani, rozpaleni do czerwoności , spragnieni, kipicie z pożądania. Wszelkie hamulce puszczają, wiecie co chcecie i dajecie siebie wszystko aby zaspokoić fizjologiczną potrzebę.
Na drugi dzień, targają wami wyrzuty sumienia, czujecie się podle, wiecie że popełniliście źle, zgrzeszyliście, dokonaliście zbrodnię na waszym dotychczasowym związku. Próbujecie się tłumaczyć sami przed sobą na różne sposoby, staracie się zapomnieć o zapomnieniu się, nie myślicie o tej miłej chwili w tym ciężkim okresie waszego życia. Pozostaje dylemat - przyznać się do zdrady czy może przemilczeć. W końcu „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Co jest złego w tym że dwoje dorosłych ludzi robi sobie dobrze? Łechtaczka nie mydło - nie wymydli się, trzeba to robić z głową a nie z główką. Na różne sposoby można tłumaczyć swój czyn, możemy też zgonić to na system polityczny w kraju. Byleby z tego nie pozostał jakiś trwały ślad w postaci dziecka, syfilisu lub czegoś jeszcze gorszego (pamiętajcie – na „imprezę” zawsze w „gumowym garniturku”.
Co potem? Jest różnie. Jednym spodoba się ten „ekstremalny sport”. Znajdą się tacy co otworzą nowy rozdział w życiu u boku nowego partnera. Pozostali pokornie wrócą do „podstawowej komórki społecznej” i będą wzorowymi mężami, żonami.
Ech … jakie życie jest piękne !!!
Zobaczymy co jutro dzień przyniesie.

Dodany: 26.04.2008 01:10:08 przez darwitko (4.19)


Bez komentarza.
Pierwszy odruch, złapać i do dupy nakopać ... potem zrobiło Mi się żal autora napisu że jest tępy buc.
Dodany: 18.03.2008 12:46:32 przez darwitko (4.19)


17. marzec 2008. St. Pat’s Day, i po raz drugi obchodzę swoje urodziny, z dala od rodziny, przyjaciół, poza krajem, …. Widocznie było Mi to pisane od chwili narodzin że kiedyś wyląduję na tej pięknej „Zielonej Wyspie”. Kiedyś popierałem IRA i jego politycznego ramienia Sinn Fain w walce o zjednoczenie Irlandii (na początku sądziłem że Irlandia jest pod okupacją anglików), lecz nie przy użyciu bomb wobec cywilnej ludności. Teraz jest to bez znaczenia gdy jednoczy się Europa, od dziecka fascynowała mnie historia podbojów wikingów i ich wpływ na kulturę Irlandii, jako nastolatek słuchałem U2 i Shinead O’Connor. Może w poprzednim życiu byłem rudym Irlandczykiem (może dlatego podobają się Mi rudowłose kobiety) Coś w tym musi być ponieważ w czasie bierzmowania wybrałem na Swego patrona św. Patryka i przyjąłem Jego imię. Pomyślicie Sobie „jebnięty zdrowo gość, szuka ch… do d… , jest tutaj jak My wszyscy – dla kasy”. Może i macie rację. Jestem tutaj dla kasy, lepszej kasy.
W zeszły roku miałem okazję oglądać paradę w Dublinie, w tym roku, „załapałem” się w Clane.
Elvis żyje !!! I ma syna ! Nawet podobny do Niego ;-) A mówili że ma tylko córkę:-(
Dodany: 17.03.2008 11:42:07 przez darwitko (4.19)


Tak się zastanawiam – dlaczego Irlandia a nie na przykład Niemcy czy Hiszpania stała się moją drugą ojczyzną. Przypadek, świadomy wybór? Co wiedziałem o tym kraju zanim wylądowałem na dublińskim lotnisku?
Przygodę z Irlandią rozpocząłem rok temu z haczykiem, nie planowaną, spontaniczną. Od bardzo dawna marzyłem o zwiedzeniu kraju Celtów, lecz nie sądziłem że w nim zamieszkam, że będę pracował i żył wśród autochtonów.
Zakochałem się w tym kraju po obejrzeniu w polskiej telewizji, bardzo wiele lat temu, serialu pt. „Róże z Dublina”. Jaki jest oryginalny tytuł, kto wyprodukował – nie mam zielonego pojęcia. Serial opowiadał o miłości Anglika do Irlandki. Piękna muzyka i krajobrazy które przewijały się w tym serialu zawładnęły Moim umysłem.
Przyjechałem „za chlebem” do kraju marzeń. Mam to „wszystko” co chciałem zobaczyć – na co dzień.


Ojjj, jak Mnie kręcą te nóżki.


Na dobranoc, słuchawki na uszy.


Mimo to, tęsknię.

A Wy?

Dodany: 15.03.2008 01:18:48 przez darwitko (4.19)


Do woja marsz !!! I to na ochotnika !!! Wychowany w rodzinie wojskowej, gdzie od wielu pokoleń męska część uprawiała te rzemiosło. Urodziłem się już w hełmie, nasiąknięty do szpiku kości prochem i jako niemowlę zasypałem na tylko komendę „Spać!”. Złożyłem papiery, przeszedłem badania i testy, zdałem odpowiednie egzaminy, odebrałem bilet w jedną stronę. Nikt z rodziny, nawet „wapniacy” nie wiedzieli o Moich zamiarach. Myślałem że Staruszek będzie ze Mnie dumny, lecz … dostałem w ryj aż nakryłem się nogami gdy pokazałem Mu bilet do wojska. Do dnia odjazdu nie odzywał się od Mnie. Bardziej Mnie to bolało niż cios w twarz. Pierwsze 6 miesięcy jakoś zleciało, zagoiły się obdarte od wojskowych buciorów stopy, już nie musiałem używać zasypki dla niemowląt na … Chyba wszyscy wiedzą do czego służy zasypka dla niemowląt? Nie! Dowiecie się w swoim czasie.
Dowodził całym tym "burdelem " był kpt. „Wulkan”, oficer z krwi i kości, zawsze wyprostowany, prężny krok, nienagannie umundurowany, nie znoszący sprzeciwu, bardzo wymagający. Typ oficera który na wojnie odstrzeliłby Ciebie gdyby zauważyłby w twoich oczach moment zawahania. Jego wychowankiem i ulubieńcem a naszym bezpośrednim przełożonym był „Czarny Piotruś”. Mała wpadka i dla Nich nie ma zlituj się, cały pluton lądował na pasie taktycznym z „słonikiem” na twarzy. Po godzinie nawet największy twardziel wymiękał. Chodziliśmy jak zegarki szwajcarskie, regulamin znaliśmy jak amen w pacierzu, a każdą „pałę” poprawialiśmy w ciągu „ustawowych” 7 dni bo inaczej … zapomnij o szansie na przepustkę, którą i tak było trudno dostać, mając nawet czyste konto. Za każdym razem trzeba było uzasadnić powód ubiegania się o przepustkę. Nadszedł taki dzień gdzie i Ja chciałem wyrwać się za bramę. Zameldowałem się wraz z „Kojotem”, kolegą z drużyny, w kancelarii przed Piotrusiem ze spiętymi pośladkami tak że nawet żyletki nie szłoby Nam wcisnąć.„No Obywatelu Kadet, na ile i dlaczego chcecie przepustkę?”. Argumenty które sobie wcześniej ułożyłem w głowie gdzieś się ulotniły. „Tylko nie mówcie Mi że i wam dziadek umarł, albo że musicie jechać bo dziewczyna was zdradza” Kurde, co ja mam mu powiedzieć. Wypaliłem „Obywatelu Chorąży muszę pojechać na przepustkę bo …, bo muszę sobie zaru***ć.” Chwile ciszy. „ No Obywatelu Kadecie, dostaniesz Wam 48 godziny. Starczy ?” Bez namysłu, bez chwili zastanowienia, szczęśliwy odpowiedziałem „Tak jest ! Obywatelu Chorąży”. Przyszła kolej na „Kojota”. „No a Wy Kadet, dlaczego chcecie przepustkę?”. Wyprostowany jak szprycha „Kojot”, wiedząc że na zdradzającą Go dziewczynę nie dostanie przepustki, „Obywatelu Chorąży Ja muszę, Ja muszę …” starał się coś wymyślić na poczekaniu. „No co? Ty też musisz sobie zar***ć?” zapytał rozbawiony Piotruś. „Tak, tak ja też muszę !!!” Otrzymał 24 godziny. Od tej pory nie mieliśmy problemu z przepustkami.
Po roku szeregi mojego plutonu mocno przerzedziły się. Zmienił się dowódca, por. „Łopata”. Karykatura oficera, brudny, pognieciony mundur, plamy potu pod pachami, błędne oczka, waliło od niego walerianą. Nie przypadliśmy sobie do gustu. Na każdy kroku dawaliśmy mu odczuć że mamy Go za miernotę, śmialiśmy się prosto mu w twarz. Należał do tego typu oficerów, którego w czasie wojny sam bym osobiście odstrzelił, zwiększając szansę przetrwania pododdziału na polu walki. Skończyły się przepustki, byle pretekst stawiał nas do raportu. W karaniu upodobał sobie Mnie, „Kojota” i „Konika” którą nazwał „Świętą trójcą”. W czasie jednych z raportów powiedział wprost „ No … doprowadzę do tego że sami się zwolnicie albo postaram się aby was wywalono” Finał był taki „Konik” się zwolnił, Mnie wyje***li a „Kojot” jakoś dobrnął do promocji i był świadkiem jak zwolniono z armii „Łopatę”.
Po latach spotkałem „Łopatę”, pracował jako parkingowy.
No tak, a Ja dalej wpisywałem do rubryki „wykształcenie – zawodowe”
Dodany: 10.03.2008 01:05:36 przez darwitko (4.19)



Więcej:    
1
O Mnie
Pokaż profil darwitko
darwitko (4.19)
mężczyzna, lat 55, Dublin, Irlandia
Po co? Na co? Dlaczego?



Ostatnie Komentarze
Pokaż profil
carell (3.77) dodał(a) komentarz do wpisu Gównarzeria.
ostatnio


Poprzednie Wpisy


Kto Obserwuje Tego Bloga?

Blogi innych użytkowników
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil