W gorącym przedwyborczym okresie rozmawiam z różnymi osobami na temat głosowania, prefernecji politycznych, etc. Często w tych rozmowach słyszę słowa:
głosuję na PO, bo nie mam innego wyboru. Nie chcę wiecej PiS-u, LiD nie ma szans na utworzenie skutecznego rządu. Co mi pozostaje?... PO. Zaskakująca większość ludzi z mojego otoczenia właśnie tak postrzega sytuację.
W związku z tego typu opiniami przyszła mi do głowy pewna analogia natury motoryzacyjnej. Otóż głosowanie czesto jest jak kupowanie samochodu. Dysponujesz pewnym budżetem, znajdujesz ciekawe auto w dobrej cenie. Jednak gdy zaczynasz się mu przyglądać to dochodzisz do wniosku, że nowszy model byłby fajniejszy, ale Cię nie stać; myślisz również o mocniejszym silniku, ale producent nie produkuje jednostek o wiekszej mocy; nie podoba Ci się kolor tapicerki, ale przypadł on do gustu Twojej dziewczynie lub chłopakowi. Ostatecznie mówisz sobie w myślach, że
życie to sztuka kompromisów, kupujesz wybrany samochód, przezwyczajasz się do jego drobnych niedociagnięć, a z czasem nawet zaczynasz lubić
Z wyborami politycznymi jest podobnie. Większość z nas nie utożsamia się w 100% z ideologią, czy programem jakiejkolwiek partii politycznej. Najczęściej głosujemy w taki sposób, by wybrać
najlepszy dostepny produkt , w tym przypadku nie samochód, ale
partię polityczną, chociaż wcale nie musi być ona nas żadnym ideałem.
Myślę, że warto pójść i zagłosować, chocby właśnie w taki sposób, tak samo jak warto kupić sobie
good enough samochód niż chodzić piechotą.