Jestem rozczarowany
Przypomniała mi się sytuacja w Odessie:
Wybraliśmy się na urlop do tego miasta dwa razy - rok po roku. Zatem będąc tam drugi raz wiedzieliśmy już to i owo. Tuż po przyjeździe, na dworcu, podczepiła się pod nas czteroosobowa grupka cwaniaczków z Warszawy. Młodzieży się wydawało, że za swoje dolary podbiją Odessę i pokażą, kto tu pan. Podczepili się pod nas, bo wybierali się w dalszą drogę na Krym i szukali noclegu. Języka rosyjskiego oczywiście nie znali, bo już się go w szkołach nie uczyło. Nasza "chadziajka" wyszła po nas na dworzec i zaproponowała warszawiakom nocleg. Na miejsce pojechaliśmy marszrutką, tak że młodzież niewiele widziała. Wybrali się po południu do miasta z dziarskimi minami. Wrócili z nieco mniej dziarskimi. Owszem, u naszej gospodyni było skromniutko, dziur w chodnikach też nie dało się nie zauważyć, ale towarzystwu rury pomiękły na widok samochodów, których pełno krążyło po ulicach. Dopiero wtedy odczuli, co znaczy słowo "fortuna" i ile naprawdę znaczą ich dolary.
Myślę, że podobnie jest i tutaj. Są prawdziwe fortuny, tyle że nie ma zwyczaju afiszować się z nimi w prostacki sposób. Nie wali się pieniędzy w granity i marmury, mało która siedziba firmy wygląda z zewnątrz jak nie przymierzając budynki ZUS-u w Polsce, ale wystarczy przejść się wieczorem i rzucić okiem na oszałamiające kryształowe żyrandole czy inne detale znajdujące się _wewnątrz_.
Zresztą - mam wrażenie, że unikanie budowy szklanych wieżowców w centrum miasta jest zamierzone - wszak kilka nowocześniejszych biurowców wygląda mi najwyżej na lata siedemdziesiąte lub osiemdziesiąte. Być może po prostu nie wydaje się zgody na wtykanie świecidełek między starą zabudowę. Poza tym - gdy powędrować trochę po mieście widać, że dla Irlandczyków ważne jest nie to, co nowe, a to, co ma ciągłość i tradycję. Im starszy szyld i grubsza warstwa kurzu na wystawie u fryzjera - tym większe zaufanie i lepsza marka... Coś w tym musi być.
A poza tym - wolałabym, żeby mój pracodawca wydawał swoje pieniądze na pensje dla pracowników, niż na coraz to droższe, efektowniejsze siedziby. Może tu jest pies pogrzebany? Może ma to swoje uzasadnienie w kwestiach odpisów i ulg podatkowych?
Ania