Z dzieciństwa zapamiętałam grudzień jako najpiękniejszy, najbardziej magiczny miesiąc w roku...Wtedy cieszyło wszystko pierwsze płatki śniegu, list do Mikołaja
, pierwsza gwiazda...
...Z perspektywy czasu w sumie nic się nie zmieniło, przynajmniej dla dzieci.....Dla mnie samej, kiedy nie piszę już listów do Mikołaja, kiedy nie wyglądam śniegu grudzień to miesiąc podsumowań.....To miesiąc kiedy rozliczam się sama z sobą....Dodaje wszystkie sukcesy, odejmuje porażki i wychodzę na bilans....Dobrze kiedy jest dodatni chociaż w tym roku będzie ujemny...
...I tak tym samym nie umiem w tym roku odliczać dni do świąt, nie umiem z siebie wydobyć entuzjazmu....Chociaż się staram i chwilami nawet to mi się udaje
. Patrzę z zachwytem na dzieci i cieszy mnie ich entuzjazm, ich wiara....
...Co bym chciała dostać pod choinkę-pytają?
A ja sama nie wiem co....Tak naprawdę niczego mi nie potrzeba ...Po za jednym....Mam ochotę usiąść i wypić z Tobą kawę...Powiedzieć o tym co mnie męczy, co mnie boli i dręczy.....Pochwalić się drobnymi sukcesami, pośmiać się i zwyczajnie cieszyć się wspólnie spędzonym czasem.......Czy to tak wiele?....
http://youtu.be/4a7B7_ZocJA
Pieknie to sie czyta, napisalas cos czego JA nie moglam zprecyzowac, dziekuje i pozdrawiam:)