Wczoraj wróciliśmy z urlopu. Wyczekiwanego od dawna tygodnia na Ibizie. Nasza bardzo zaległa podróż poślubna. Było cudownie, pogoda przepiękna, upały około 30 - 32 st. Słońce prażyło większą część czasu. Mąż był cudowny. Dawno nie byłam tak zakochana i wypoczęta.
Odwiedziliśmy kuror o nazwie Calla Llonga
Jest to niewielka wioska na południu wyspy. Kilka knajpek, kilka sklepów, 3 hotele, mała plaża ot to wszystko. I to było to czego potrzebowaliśmy. Spokój, relaks, spacery wieczorem po plaży, dużo snu, wspólne wygłupy w basenie.
Do minusów wyspy zaliczam:
Ibiza Town, najbardziej śmierdzące odchodami miasto w jakim byłam. Upał + obsikane mury = ewakuacja konieczna.
San Antonio na każdym kroku zaczepiał nas ktoś sprzedający kradzione rzeczy, narkotyki lub siebie. Takie rozrywki nie dla mnie.
uuu dzieki...to sie tam nie wybiore we wrzesniu:)
Plaża była świetna, choć w ciągu dnia piasek był tak niesamowicie gorący, że woleliśmy opalanie się przy basenie.
Jeśli ktoś szuka miejsca na spokojne wakacje, bądź rodzinny wypad polecam Calla Llonga, hotel Playa Dorada. Myślę, że kiedyś tam wrócimy :)
hehehe...to do ostatniego akapitu...
ale co do plaży i spacerów ....pozazdrościć!