jak to było - a jak mam pms mam się nie wdawać z szefem w żadne dyskusje. I oczywiście znów z tego nic nie wyszło. W sumie zaczęło się od tego, że był nawał pracy, a mimo to szef pozwolił jednej z pań pracujących w naszym dziale na pół dnia wolnego bo ładna pogoda. Potem on sam poszedł na spotkania zostawiając nas z nawałem obowiązków. Następnie jeden z kolegów zapytał czy przytyłam, a potem oświadczył, żebym się nie martwiła bo Irlandczycy lubią kobiety przy kości. Tuż przed 17tą szef wrócił ze spotkań w nastroju - czepiam się. I w momencie gdy udało mi się dokończyć ważny raport oświadczył mi, że on nie jest już potrzebny, a potem stwierdził, że powinnam bardziej uważnie słuchać co do mnie mówi. I pierwszy raz w pracy się rozpłakałam. Za całą moją karierę zawodową nikt mnie nie doprowadził do takiego stanu, żebym się rozszlochała. W sumie szybko mi przeszło bo panika na twarzy Colma mnie rozbawiła.
A na koniec usłyszałam - przegrałem zakład przez Ciebie, jednak nie jesteś zimną krową.
I jak tu mają nie opaść człowiekowi ręce...?
w sumie szefa lubię, i wiem, że to było żartobliwie powiedziane. Aczkolwiek nie przypuszczałam, że wychodzę na aż tak zimną w pracy ;)
Pewnie nie jesteś ;)
Nic, tylko się cieszyć ;)
Ba, uczcić trzeba ;)