Nie umiem pocieszać. Nie jestem dobra w mówieniu - wszystko będzie dobrze. Jakiś czas temu u męża naszej pani sprzątającej wykryto raka. Obydwoje są młodzi, młodsi ode mnie. Przerażający jest brak właściwych słów gdy dowiadujemy się, że coś złego się stało. Powiedziałam, że mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i że trzymam kciuki. Wiem, że to nie pomaga za bardzo, sama przerabiałam niedawno strach co przyniosą wyniki i gulę w gardle na myśl, że jednak może nie być dobrze. I za każdym razem gdy ją widzę, pytam się jak ona sobie z tym wszystkim radzi, jak mąż się czuje itd. I czuję się bezradna, że nie mogę nic dla niej zrobić.
Ewelina masz racje, sluchanie najlepsze. Chyba tego mi brakowalo gdy sama czekalam na wyniki biopsji.
ja mam to samo,kiedy w gre wchodzi choroba -powazna,to nie przechodzi mi przez gardlo, ze napewno bedzie dobrze ,bo przeciez jakos trudno wmawiac choremu na raka, ze jutro bedzie lepiej ...ale co wtedy mowic,jakimi slowami dodac otuchy-jesli on sam w to nie wierzy,to jest bardzo trudne.