Czasem się zastanawiam czemu czas leci tak szybko. Niedawno zaczynałam pracę a tu się już minął rok. A z drugiej strony czuję się jakbym pracowała tu wieki. Czas ucieka mi przez palce, denerwuje mnie to, że dni mijają a ja stoję w miejscu. Wszystko co planuję jakoś umyka, nie udaje mi się zrobić nic konkretnego. Wracam z pracy, robię obiad, trochę czasu na necie, jakieś pranie, czasem film i nagle czas iść spać i tak dzień w dzień, tydzień za tygodniem a we mnie narasta złość i gniew na samą siebie, że kapcanieję.
@ MARTGOS - zle sie wyrazilem :) nie podchodze do imprezy sceptycznie, ani do poznawania ludzi, wrecz przeciwnie bardzo pozytywnie :)
Chodzi mi o sam fakt 'kapcanienia' (tak to sie odmienia?!) i wyrwania sie z tego na dluzsza mete.
no zwłaszcza że jestem matką chrzestną ;)
@Maniak, do czego tak sceptycznie podchodzisz?
do imprez?
wiesz, ja większość ludzi z nadajemy, którzy są w Dublinie już poznałam, właśnie na wyjściach, więc nie rozumiem, jeśli to sceptycznie było do imprez....
bez urazy...
@Saurelin, chrzciny ważniejsze...
Martgos w przyszły weekend jestem w UK na chrzcinach u malucha mojej siostry, ale następnym razem się piszę :)
@ Saurelin - mysle, ze to otoczenie ma najwiekszy wplyw na to jak te znajomosci teraz odbieramy.
@ martgos - ja nie mam nic przeciwko, chyba nie zaszkodzi. Ja uwielbiam poznawac nowych ludzi, jednak dosc sceptycznie nadal do selgo zjawiska podchodze (nic osobistego!)
ja mysle, ze mozemy zaczac kapcaniejec od imprezy u mnie w domu...
nastepny weekend...:)
to co może wspólnie kiedyś pokapcaniejemy - w końcu nawet szkolne przyjaźnie się od czegoś zaczynały :)
święta racja...niby zna się kogoś, wychodzi się na piwo, ale jak przychodzi co do czego i pytaja o osobe, z którą można się skontktować w razie 'W', to nie ma kapciaka, którego dane można podać :(
Maniak swiete slowa (pierwsza linijka dokladnie).
I rozkochuje mnie to slowo "kapcanieje". Polska mowa. Mmmm.
Mysle, ze wspolne dla nas wszystkich jest tutaj jedno - brak ludzi z ktorymi mozna byc kapcaniec razem ^^
Rodzina daleko, dobrzy znajomi i przyjeciele tez - tacy, ktory zna sie od dziecka, nawet jesli nigdy nie bylo sie z nimi bardzo blisko. Jasne, niektorym to odpowiada, ale nie tym, ktorzy jakos znalezli sie na nadajmy lub innym portalu. Brakuje tego poczucia, ze moze i zycie jest czasem nudne, ale 'zaraz obok' jest ktos komu mozna sie pozalic, albo namowic na cos spontanicznego i oni to zrozumieja.
W moim przypadku, tez podobnie: jest silownia, doksztalcam sie wieczorami i po weekendach, ale i tak czuje sie samotny bo brak w tym wszystkim zaufanego kontaktu, osob dla ktorych to co robie ma rzeczywiscie jakies znaczenie. Dodatkowo tak naprawde nie wiadomo co dalej ze soba robic, co z zyciem, czy czeka nas cos lepszego niz juz mamy, czy to wszystko mimo ze jest 'grand' nie jest tylko tymczasowe.
Ot taka refleksja :)
to może jakieś kółko, powiedzmy: wtorkowe spotkania na herbatke i ploteczki???
Kaktusior jakoś we wcześniejszym życiu robiłam dużo więcej i brakuje mi aktywności, znajomych, działania, angażowania się.
Martgos do kina chodzę często, w sumie na siłownię i spacery też, ale brakuje mi robienia czegoś dla ludzi, angażowania się w coś z innymi.
szara rzeczywistość...
ucekałam od tego w Polsce, za to tu mam w nadmiarze....i pociesz się, że nie ty jedna...
dzisiaj jadąc do domu, zastanawiałam się, czy wszyscy polacy tak robią, że kończą prace, po pracy do domu, zamiast np. do kina, do parku, na koncert...
i owszem, to mi się zdarzy, raz na 2-3 tygodnie...a tak to: do domu!
Taki juz chyba urok zycia tu..a moze ogolnie, na emigracji? Nie mam innego porownania. Dni sa podobne do siebie...pogoda tez....i leci sobie....a raczej przecieka....
No, ale zeby od razu, ze 'kapcaniejesz'? heh... :)