Wtorkowy poranek byl po prostu wspanialy, dlugo lezalem w lozku i zastanawialem sie jak spedzic ten dzien...
Za zaluzji mrogla do mnie slonce, wow luty Irlandi oj ja szczesciasz!!
Rower stoji pod sciana, tak jak milo by bylo gdzies sie poruszac ot w gorki, no tak ale w gorkach sniezek wiec.. nie bardzo. Hmm to moze park? Ok park brzmi dobrze jest blisko i jak bloto zalepi oczy to zjade do domu( DOMU!) odpoczac i je przemyc.
Tak tez park, rower a pozniej sie zobaczy, wewnatrz cos mi mowi, ze jak to, ze trzeba cos zrobic tyle spraw do zalatwienia, jakich nie podpowiadal wewnetrzny glos, ot zycie do przezycia i tyle kolejny dzien, spieprzaj stres, odpowiedzialem.
Cieple gatki, te smieszne z wkladka pomiedzy nogami i na to te zawodowe, w ciapki do tego kilka innych warstw i gotow, szkla w oczach na to okolary, hmm spoks grunt to styl( Gdzies go znajde) teraz rower, sprawdzony wychodze.Kilka godzin pozniej i jakies 3 kilkogramy plota pozniej, wracam do domu, zatrzymac sie przed sklepem kupic sok i czekolade, zostawienie roweru na zewnatrz jest emocjonujace jak gra w bingo, trafi mnie czy nie, uchh nikt go nie zabral!!
Nie wiedzialem, ze dzien bez stresu moze byc tak super, nie ma cisnien(powtarzam sobie).
Myje rower tak na balkonie, przekonany( bo to nie pierwszy raz), ze sasiedzie z dolu sa w pracy i dlatego nie reaguja na wadEu nich na balkonie.
Och mycie jest emocjonujace, wygrzebac to wszystkie bloto(najpierw z roweru, ot instynkt opiekunczy) pozniej z siebie.
Leje sie woda w dol juz widac powoli kolor ramy sie wylania tak ladny i bialy i.........dzwoniek do drzwi.... drrrrr
Otwieram, i..... przyszla sie zapytac czy wszystko ok, bo mieszka na dole i woda ja zalewa.
3h pozniej juz wiemy o sobie sporo.
Teresa i jej maz wrocili z emigracji po 20 latac spedzonych w Uk, pochodza z Kilkenny(uwielbiam to miejsce) ale osiedlili sie tu w Dublinie o ona chce robic to co robila dawniej prowdzic wlasna praktyke, jest psychoterapeuta i do tego prowadzi organizacje charytatywna lubi podrozowac i Kuruaca tez lubi.
Interesuje sie prawami czlowieka i migracjami, no ogolnie podobn postrzeganie swiata etc.
A do tego powiedziala, ze nie ma sprawy bo jak myje ten swoj rower to przyokazji sie jej balkon spllukuje wiec ok, a przyszla bo mylsala, ze moze ktos po prostu nie zakrecil kurka....
Dzien bez stresu... hmmm udal ale i tak zadzwonilem do pracy aby sie upewnic,ze na piatek wszystko bedzie gotowe.... nastepnym razem tego nie zrobie. Nie dam sie wiecej wkreca w ten caly wyscig szczorow i takie tam, ja w koncu przyjechalem tUbo to Irlandia!!
Dodany: 10.02.2009 10:04:15 przez branza77 (4.51)


Opowiadanie ktos kiedys napisal, ktos z przyyjaciol mych o tym jak zima uczynila go szczasliwym, nie na dlugo ... ta histora zdarzyla sie kilka lat temu tuz obok Przeleczy Lupkowskiej w Bieszczadach. Oto skrot:
"Tak tez dnia pierwszego wlasciciel malenkiej chacinki gdzies w gorach pial z zachwytu z powody nieskazitelnej bieli, ktora zastal na zewnatrz domku zwanego "Mglisty Aniol"( no bieszczady maja to do siebie, ze gdzies tam aniol lub czart)
Gospodarz raczyl nas przy sniadaniu swymi historiami o wyprawach podbiegunowyc i innyc w zimne krainy, zimne piekno, tak to to.
Poranek i dzien spedzony byl na zabawach w sniegu, lepieniu balwanow i walce na sniezki, obiad i kolacja to zachwycanie sie ciagle padajacym sniegiem, tak uplynal caly dzien, beztrosko i spokojnie. Dzien nastepny spedzony byl na deskach i nartach, balwan przybral kolosalne rozmiary( prawie jak jeden z obecnych) i piekne ognisko z grzancem, uch tarzanie sie i zachwyt, OOOOO taki wielki, piekna mrozna zima!!
Dnia trzeciego decyzja o wybraniu sie na zakupy, hmmm chatka w lesie, dwa jeepy ok sie udalo... po 4 godzinach przekopywania drogi!!
Wielki powrot i znow kominek i refleksje zimowe, ksiazka rozmowy grzeniec.
Nieforunnie okazalo sie, ze po raz drugi trzeba jechac do niedalekiej osady, padajacy snieg i przekopywanie tym razem tunelu juz nie bylo tak radosne i pelne prychania i smiechu, zaczely sie pierwsze glosy niezadowolenia; "ze co ze to urlop, ze co to, ze moze by przestac raczylo i co to wogole jest".
Udalo sie!!
Wyprawa i powrot radocha jestesmy gora, zima z nami.
Kolejne 2 dni to juz nie nie tylko radosc to zaczyna sie wielki dol.... nikomu nie chce sie kopac po raz trzeci, wszyscy chca wyjecha, odkladanie, konczy sie bezyna w generatorze, chleb czerstwy i tylko dwa bochenki, zaczynaja przekopywac droge, hmmm ciezko snieg jest olbrzymi i jest minus -25, juz nikt nie kocha uroczego domku w lesie juz tylko "debil" moze tu mieszkac co za kretynstwo sie nie przygotowac do zimy , gdzie jest plug a dlaczego nie ma tu pradu etc.
Zachwyt zamienia sie w przeklenstwo."

Kiedy dzis wstalem i wsiadlem do auta to mi sie wlasnie to przypomnialo, pomyslalem- ale to byl czad ale dalismy rade.
No tak tez tam bylem.
Ciekawe jak bedzie tutaj, he he he.

Wczora w nocy bylem w gorach Wicklow, a tam o,5 metra sniegu i mroz!!! wycieraczka z auta sluzula nam za "jabluszko" worki na smieci wypchalismy sniegiem- BYlo super !!!

Dzis bierzemy deske!! , niestety jest tylko jeden zestaw.
Przeciez damy rade!!
Ot i zima
Dodany: 8.02.2009 01:24:22 przez branza77 (4.51)


Cholerne oczy ciagle widze przez nie a jak przez mgle, sie wszystko jakos niewyrazne, ciagle mrugam i sie krzywie, jakos tak jakbym sie przygladal rzeczywistosci z okna podmiejskiego pociagu, tego na przyklad z Wawy do Radomia, trzesie i sie wszystko rozmywa.........
hmm caly dzien tak mija, dzis kolega poinformowal mnie, iz jedzie do polski na slub swego brata, chwile zajelo mi wytlumczenie mu, gdzie jest Bialystok a pozniej, ze Auschwitz jest w innym miejscu, po za tym dlaczego tak wielu z Irlandzkich znajomych chce widziec ten oboz?
Moze widza wyraznie?
Na pewno z innej perspektywy!
No czas uciekac z pracy jeszcze kilka maili i mknac czas, jakos sie wizja zaczela poprawiac, tak soczewki wysychaja a kilka lez przy wspomnienich z kraju poprawiaja postrzeganie!!
Dodany: 3.02.2009 06:29:28 przez branza77 (4.51)


ha w pracy jest zawsze najlepiej, caly dzien albo mija spokojanie albo jest upstrzony obelgami i innymi formami ataku na moja o jakze skromna i cierpliwa osobe, niczym cierpietnicza dusz zniose wszystko.
W sumie to mnie nie rusza, juz nie rusza to co slysze.
Ciagle mnie jednak zastanawia co sie dzieje w tych glowach i sercach jak bardzo smakuje ten smutek i gorycz, ktora ot tylko czasami sie z " Nich" wylewa, hmm
Kiedy nawet myslalem,ze to to dobrze, iz jest to zaadreswoane do mnie, po czym przypomnialem sobie slowo klucz-" profesjonalizm" i juz wiem,ze to nie do mnie.
No beznadziejnie nawet "oni" nie maja do mnie nic, ha pewnie rownie dobrze moglbym przestac dla "nich" istniec, tylko czy ja przestane "ich" dostrzegac rowniez?
Wazne niewazne, w weekend znow sie zakrecilem w jakims miejscu gdzie czulem sie nie do konca na miejscu, niby tak, niby moja muzyka i ci wszyscy ludzie, tylko jednak poczucie "niewlasciwego" towarzyszylo mi do ostatniego momentu. A pozniej juz nic mnie nie dotyczylo.
Dodany: 2.02.2009 03:02:13 przez branza77 (4.51)



Więcej:    
3
O Mnie
Pokaż profil branza77
branza77 (4.51)
mężczyzna, lat 47, Dublin, Irlandia
co kolejny minal i co sie wydarzylo? Hmm przezylem i trzyma sie calkiem dorze, mam nawet zamiar sie poczoc jeszcze lepiej tak juz za chwile juz wieczorem!!



Ostatnie Komentarze
Pokaż profil
biala25 (4.46) dodał(a) komentarz do wpisu buum
ostatnio
Pokaż profil
Zyrafa (4.51) dodał(a) komentarz do wpisu buum
ostatnio
Pokaż profil
drops (4.39) dodał(a) komentarz do wpisu Rodacy....
ostatnio


Poprzednie Wpisy


Kto Obserwuje Tego Bloga?

Blogi innych użytkowników
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil