wizyta u lekarza jest mieczem na moją hipochondrię - nie mam zapalenia płuc, ani oskrzeli również i śmierć mi w najbliższym czasie nie grozi. Nie jest to też grypa z chlewika, więc: Łodzi, bądź spokojna. Posiadając megaprzeziębienie bądź nawet zwykłą grypę, jakoś łatwiej dochodzi się do formy, pomaga antybiotyk i wersja lajt alternatywnych czarów-marów, czyli Niezawodna Mikstura Taty, od której i tak pysk wykręca.

Powraca energia i poczucie humoru, choć to drugie jakby ostrożnie i wciąż dystans do siebie mam zmniejszony, ale to na szczęście odwracalne. Zdrowieję w szybkim tempie oraz w domowych pieleszach, bo szef wygonił mnie do domu i zakazał wracać aż po urlopie. Gdybym tu kiedyś złe słowo o nim chociaż, to proszę mi to przypomnieć.

Na zgodę z życiem bracia Coen wieczorem - poznaję Biga Lebowskiego i odświeżam znajomość z Bartonem Finkiem. I wszystko wskazuje na to, że w odmęty nocy wejdę już całkiem zadowolona, czego i Państwu czytającym to życzę
Dodany: 8.09.2009 11:05:56 przez maszka (4.48)


aspiryna, jakieś inne medykamenty, gorąca kąpiel i ogrzewanie na full - tak z grubsza wygląda program mojej kuracji. Przeziebienie nie dość, że nie odpuszcza, to jeszcze zdaje się uzbrajać w dodatkowe uprzykrzacze. A ja nie mam czasu na chorobę!

Są jednak i plusy tej nieprzyjemnej sytuacji: papieros zmienił stronę barykady i zasilił grono moich wrogów
Dodany: 6.09.2009 08:33:56 przez maszka (4.48)


odkąd otworzyłam oczy.
A może otworzyłam, bo mi grało i śpiewało??


Dodany: 5.09.2009 09:11:46 przez maszka (4.48)


dziwne rzeczy robią z głową, jeszcze dziwniejsze z sercem. Potrafią wymieść rzeczywistość, w każdym kącie wyświetlając obrazy z przeszłości. Jak złodziej przychodzą, gdy śpię, rozrzucają okruchy wspomnień i odchodzą następnej nocy, na pamiątkę zostawiając jeszcze jeden siwy włos, jeszcze jedną łzę, jeszcze jedną rysę na poranku. Ileż trudu trzeba, by posprzątać po tym gościu nieproszonym, a nieuniknionym...

Dziesięć lat temu była sobota.
Niezmiennie najpiękniejsza z sobót.

Przy moim biurku Michael stawia bukiet kwiatów ze ślubu swojej córki.
Nawet tu nie ucieknę przed wspomnieniami.
Dodany: 4.09.2009 10:31:29 przez maszka (4.48)


w pracy, to tak przed wyjazdem do Polski. Najbliższy tydzień, jak przy pełnym etacie, regularne 5 dni. A się odzwyczaiłam...

Plany na Łódź coraz kształtniejsze - zaokrąglają się niepokojąco, wypełniając terminarz po brzegi. Jak w siedmiu dniach zmieścić lekarzy w kilku sesjach, Dziadka wielokrotnie, przyjaciół indywidualnie i zbiorowo? Efektem takich wakacji jest zwykle konieczność odpoczynku po powrocie, bo intensywnością mnie przytłaczają. A i portfel zdaje się być nieco rozbawiony moimi planami i ma tu w kalendarzu równie zadziwionego kompana.

A ja jak na złość kaszleć i prychać zaczynam.
Oby chrumkaniem się to nie skończyło...
Dodany: 3.09.2009 12:47:37 przez maszka (4.48)


co objawia się przede wszystkim tym, że gadam o pogodzie, myślę o pogodzie, planuję pod pogodę i zaprzyjaźniłam z pogodynką z Yahoo, uczciwie tytułowaną przeze mnie w myślach: kłamliwa sucz. Świetnie wiem, jak nudną postacią ten zestaw przyzwyczajeń mnie czyni. Nie rozstaję się z parasolem, chyba, że go akurat zgubię, nie wyjdę też z domu bez przeciwsłonecznych okularów. Zdarza się, że z tych przedmiotów korzystam jednocześnie.

Wspominam optymistyczne proroctwo, obiecujące Irlandii słoneczny wrzesień. Przypuszczam, że mówiło o tym dokładnie września fragmencie, który zamierzam spędzić w Polsce. Dziś znów deszcz ma swoje pięć minut i to od czterech godzin je ma. Nastraja refleksyjnie i zdecydowanie łóżkowo; na gorącą czekoladę i zaległości w lekturze. I chyba w związku z tym, że na nic innego ochoty nie mam, poddam się tym natrętnym nastrojom
Dodany: 2.09.2009 03:02:41 przez maszka (4.48)


że przechodzę nawrót nienawiści do budzików. Znak niechybny, że już jesień. Coraz bardziej niechętna porankom z trudem otwieram oczy, by skonstatować, że za oknem buro, poza kołdrą zimno, a kawa jakoś nie chce przyjść do łóżka. Rozglądam się w poszukiwaniu wsparcia, ale natrafiam jedynie na nieprzytomny wzrok Kolegi, którego przebudzenie wygląda na jeszcze bardziej mgliste.

Wrzesień, proszę Państwa. To, co w Polsce jest początkiem złotej, romantycznej jesieni, tutaj po prostu kończy kolejne za krótkie lato...
Dodany: 1.09.2009 11:28:58 przez maszka (4.48)


kocica właściwie i jedyny powód do codziennej pobudki. Chyba w ogóle do życia jedyny, bo Dziadek też teraz chce umrzeć. Głos mu się zmienił, płacze wciąż podobno i nie może pogodzić się ze stratą. Bo choć ma dwa inne koty, Misia była - po Babci - kobietą jego życia. Mam głębokie przekonanie, że właśnie tego kota darzył Dziadek najczystszą w swym życiu miłością - całkowicie bezinteresowną, ze stuprocentowym oddaniem.

Przykro jest mi ogromnie, bo nie potrafię mu pomóc. Wizyta w Polsce za dziesięć dni, ale co ona zmieni? Nie wiem, jak ułatwić staremu, samotnemu człowiekowi przejście przez utratę najbliższego przyjaciela. Samotność przecież, nie tylko w podeszłym wieku, boli najmocniej, gdy odchodzą najbliżsi. Choćby były to bure domowe futrzaki.
Dodany: 31.08.2009 02:58:53 przez maszka (4.48)


czytam przypiętą na nowo powieszonej tablicy korkowej karteczkę.
- A kim jest pan Marek? - pytam zaciekawiona, bo Kolega nie mówił nic o takowym.
- Nie wiem - odpowiada. - Ale na tablicy korkowej powinny wisieć takie rzeczy, nie?

Wciąż jeszcze się urządzamy i kupę frajdy nam to sprawia. Przerwę robimy na krótką z powodu aury wycieczkę, spotkanie z Przyjaciółmi i placek co ma wszystkie placki pod sobą. Po powrocie do domu seans niedzielny z Robinem zakapturzonym, kolacyjka i ...... mmmmrrrrrrrrrrrrr.......

Jak jest dobrze, to jest naprawdę cudownie, nawet jeśli siąpawa za oknem
Dodany: 30.08.2009 09:44:19 przez maszka (4.48)


to takie małe robaczki, co pływają w adrenalinie. Uaktywniły się dzisiaj, gdy usiłowałam uczestniczyć w ruchu drogowym. To co się działo na ulicach Limerick przywołało na mą twarz morderczy wyraz i barwy. Przywrócenie życia szkołom i szał zakupów piątkowych przełożyły się bezpośrednio na umiejętności kierowców i wzmożyły aktywność ich środkowych palców. Poruszałam się po mieście lawirując miedzy wizją śmierci własnej a ukatrupienia pozostałych użytkowników dróg. Na szczęście nic się nikomu nie stało, przynajmniej nie z moim udziałem.

I również szczęśliwie się złożyło, że wszyscy, z którymi dziś rozmawiałam, stali się doskonałym na wspomniane wyżej okurwieńce antidotum

A w ramach odprężenia, spojrzałam świeżym okiem na dom mój i okolicę.
Efekty znajdują się tutaj: http://www.szaragadzina.blox.pl
Dodany: 29.08.2009 12:00:10 przez maszka (4.48)



Więcej:    
 ...   
5
O Mnie
Pokaż profil maszka
maszka (4.48)
kobieta, lat 50, Limerick, Irlandia
pozostalości po myślach nietrwałych



Ostatnie Komentarze
Pokaż profil
prosty11 (3.91) dodał(a) komentarz do wpisu przeraża mnie
ostatnio


Poprzednie Wpisy


Kto Obserwuje Tego Bloga?

Blogi innych użytkowników
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil