Chrzest
z tą wolną wolą to nie do końca... Jeśli np. sam jestem ateistą i chcę wychować dzieci w katolickiej społeczności (bo taka jest w gruncie rzeczy większość szkół w Irlandii), to czy mam skazywać dzieci na społeczne potępienie tylko dlatego, że nie zgadzam się z opinią ogółu? Czy większą krzywdą będzie moje kłamstwo (zważywszy, że do kościół jest dla mnie raczej symbolem i stróżem moralności a w potępienie wieczne i tak nie wierzę, bo po śmierci zjedzą mnie robaki i tyle), czy też dopuszczenie do takiego stanu rzeczy, iż o mojej córce dzieci będą mówić: "patrzcie! Ona nie była u komunii"
Abstrahując... Moja starsza córa jest sceptyczna z urodzenia, ale młodsza (5lat) chce wierzyć i podoba się jej bardzo idea aniołków i dobrego pana Boga. Trudno się dziwić pięciolatkom
Mam jej to odebrać w imię własnej konsekwencji? Nikt tu chyba nie twierdzi, że to łatwe sprawy, ale ja se myślę tak jak lekarz: PO PIERWSZE NIE SZKODZIĆ!! A czy zrobię księdzu krzywdę takim kłamstwem? Chyba nie? A jeśli jest Bóg i tym Go obrażę? Cóż, to już będzie sprawa między nami...
Aż tak zagorzałym wrogiem kościoła nie jestem (widzę jego użyteczność) nie znaczy to jednak, że mam obowiązek JEDNOZNACZNIE opowiadać się po jednej ze stron. Co najśmieszniejsze sam brzydzę się kłamstwem i co zrobić jeśli życie w ten czy inny sposób zmusza...
Nie dajmy się zwariować w imię jakichkolwiek idei...