juz pare letek bedzie mojej nieobecnosci w ojczystym kraju. nie opuszcza mnie on na krok, czesto to mam zapewne jak kazdy z was lapie sie na tym, ze wspominam zakamarki nie odwiedzane przez lata, lub z glupia franc najnormalniej zlapie sie na fotografii znalezionej gdzies przez przykadek przy ktorej "zastygam" na moment....do czego pije, otorz te dziwne zbiegi okolicznosci jakie maja czesto miejsce w moim zyciu. odwiedzam polske co jakis czas lecz co mnie zaskakuje to te puste ulice, w miescie, z ktorego pochodze.zadna to peryferia...zylo tam wedlug ststystyk jeszcze w 2005 r 140 tys ludzi, wiec nie mozna tego pipidowa nazwac....choc obecnie nie znajde dla niego bardziej poetyckiego okreslenia.ok....ide na zakupy, mam zamiar spodnie kupic i co sie dzieje....spotykam kumpli nie widzianych od paru latek. rozpoczynamy rozmowe i co sie okazuje...tez wpadli na zakupy, z tym, ze nie z dublina lecz z londynu. wporzadku, ja tez wyjechalem wiec nie powinno mnie to dziwic. zegnamy sie wymieniamy emalia, kazdy idzie w swoja strone. po zakupach lece na wymarzonego zywczyka, patrze a stolik obok zawalony znajomymi jeszcze z ogilniaka....wiec imprezka sie rozpoczyna ....i co sie okazuje po chwili, ze tez wpadli na weekend z tym ze jeden z cork, kolejny z limmerick a jeszcze jeden z nawan..dobra dwa razy dziennie to juz nie moze byc przypadek...ok, z lekka oszolomiony smakiem zywczyka wedruje do domu i napotykam, kumpla z dzielnicy, ktory sie mnie pyta "czy nie znam kogos w irlandii czy w anglii bo juz ma serdecznie dosyc wyprowadzania psa wieczorami w towarzystwie tylko i wylacznie cieni latarnii"..mowie mu ...nie ma sprawy, cos sie pomysli ... -juz tu jest zreszta-i "ze ma dosc pracy w zakladzie bo za 3 pracuje poniewaz 30% zalogi ucieklo bez wczesniejszego wypowiedzenia". dobra jak na jeden dzien to juz wystarczy....z bagazem dziwnych doswiadczen dzien przed wylotem do dublina postanawiam wybrac sie na oststnie "kontrolne" piffko do zaprzyjaznionego baru, gdzie nie mialem okazji jeszcze wstapic podczas odwiedzin ....zgadnijcie co sie stalo z moim zakolegowanym barmanem i gdzie wyjechal................... :}}} dokladnie tak .po tygodniu pakuje sie i wracam do "domu" na wyspe. rozpoczynam kolejny dzien w pracy, a mialem wtedy przyjemnisc pracowac w dosc dobrze prosperujacym lokalu ,wiec zawsze nowych ludzi sie poznawalo, a ze nie jest to metropolia wszyscy generalnie wiedza o sobie wszystko. dzien sobie jakos leci, a ze pogoda wysmienita taras nad rzeczka skrupulatnie zapelnial sie ludzmi....wchodza 3 osoby, przemieszczaja sie pomiedzy zajetymi stolikami, siadaja i rozgladaja sie w poszukiwaniu kelnerki.....dotarlo do mnie, znam te twarze...tak to moi sasiedzi z 6 pietra z bloku moich rodzicow, w ktorym przezylem 20 lat....to juz byl knock-out !!!
od przeszlosci jakbys nie kombinowal nie jestes w stanie sie odciac...zawsze cie dopadnie.
Dodany: 24.10.2007 01:03:30 przez pitha (3.74)




Komentarze (1)
Pokaż profil levisss
napisze tak : ze masz racje chlopie...Ide w dublinie po ulicy zamyslony a tu bum uderzylem barkiem przypadkiem jakiegos goscia. Patrze a to moj kolezka z dzielnicy haha. Pytam go: co ty tutaj robisz?, a on na to: aTy?. Normalnie ta Irlandia to zart...3mka
dodany przez: levisss (3.87)   kiedy: 2007-11-02 09:35:13


Zaloguj się aby dodać komentarz. Zarejestruj się jeżeli nie posiadasz jeszcze konta.
O Mnie
Pokaż profil pitha
pitha (3.74)
mężczyzna, lat 45, Athlone , Irlandia
paradoks rzadzi sie swoimi prawami


Poprzednie Wpisy


Blogi innych użytkowników
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil