Dawno, dawno temu....
Pamiętam jak się chodziło na wagary, to były czasy. Wypady do kina z Wiarą, albo szwędanie sie po Starym Mieście.
Jak nie było kasy to jeździło się tramwajami od zajezdni do zajezdni.
Teraz biedne Dzieci nie mają takiej możliwości, karty odbijane w szkole, jak się Dzieciak nie zjawi zaraz telefon z dyrekcji \" Gdzie Pani Syn ? \" itp.
Znalazłam sposób, by moje Ogry raz po raz miały wagary. Raz na jakiś czas zarządzam dzień bez pracy i szkoły. Taki z zaskoczenia.
Właśnie zarządziłam takowy na jutro, czyli szanowny Małżonek może pospać, a Ogry mają długi weekend.
Pojedziemy na kręgle, \"szybki obiad\" i może jeszcze cosik wymyślę.
W końcu w życiu ważne są chwile, te które warto zapamiętać
.... do czegoś bardzo osobistego.
Znaczy nie muszę, ale chyba chcę.
No właśnie pojawiło się "chyba'. To "chyba" ma duże znaczenie i nie wiem czy nie wywoła lawiny zdarzeń, które są mi obojętne osobiście, ale mogą mieć wpływ na kolejne zdarzenia, a to już może się odbić mi czkawką.
Taaaaa, czkawka, nie lubię czkawki. Czkasz i czkasz i od razu zastanawiasz się Kto Ci d... rąbie hehehe
To taki odruch bezwarunkowy, czasami mam takowe, nieraz bezwiednie rzucone, gdzieś padają i się zakorzeniają.
No dobra, miałam się do czegoś przyznać, jednak wyczerpałam limit linijek dzisiaj.
Może następnym razem się przyznam.....