Byłem ostatnio na koncercie jednego z dwóch moich ulubionych zespołów - "Camel" - legendy rocka progresywnego. Wyszło na scenę pięciu muzyków z czego czterech w podeszłym wieku a główny muzyk i założyciel - Andy Lattimer ma obecnie 68 lat. Ten facet tak się wczuwał w swoją grę, że wyglądało, jakby miał ze 20 lat. Z jednej strony pełna pasji osobowość a z drugiej dotarła do mnie niechybność przemijania, starzenia i kruchości życia. Po koncercie byłem wniebowzięty a teraz dopada mnie melancholia. Przedtem byłem zwolennikiem ich nowszej muzyki a teraz, po koncercie, dociera do mnie piękno ich wczesnej twórczości. Fakt faktem, że musiałem tych utworów słuchac kilkadziesiąt razy w przeciągu ostatnich kilku lat aby je zrozumieć i pokochać.
Smutne, że pewnie już nigdy nie będę na ich koncercie...
https://www.youtube.com/watch?v=Qic-Cuim5zU
Nie dodano jeszcze żadnych komentarzy.