jednak spędziłam urodziny, w hrabstwie, gdzie owoce morza pachną najpiękniej, a język, którym posłujują się tubylcy tylko w minimalnym stopniu przypomina angielski. Tego dnia wspinaliśmy się na Slieve League - a od powietrza i oceanu w dole, aż dech zapierało i kręciło w głowie
W cztery dni pokonaliśmy w sumie tysiąc kilometrów i sześć hrabstw, a niebieska rakieta sprawiła się przy tym nienagannie. Poza wspomianymi klifami, "prawie" zdobyliśmy Ben Bulbena. Przeszkodził nam konflikt między farmerami a miastem Sligo przez który najwygodniejsza droga w kierunku szczytu zostala zamknieta. Zdecydowaliśmy się pójść inną, trudniejszą, ale niestety nie byłam przygotowana na ten akurat stok i poddałam się pod samym prawie szczytem. Cóż, i tak było pięknie
Poza tym odwiedziliśmy wyspę Achill z jej skalistym, dzikim wybrzeżem i małe, zapyziałe portowe miasteczka; wędrowaliśmy rozciągnietymi nad oceanem wzgórzami, zdzieraliśmy buty, chłonęliśmy przestrzeń i powietrze, cieszylismy się łaskawą wyjątkowo pogodą.
Było wspaniale.
I nawet powrót nie bolał tak bardzo, choć w deszczu, choć do wieczornej pracy, choć chciałoby się jeszcze. W drodze zastanawialiśmy się, którą kolejną irlandzką górę spróbujemy zdobyć następnym razem.
W końcu lato idzie
..najważniejsze,ze jestes szczesliwa,promieniejesz energią i radoscia.Maszka! ciesze sie razem z Toba,czytajac co piszesz dostaje pozytywnego powera.Pozdrawiam :)
Maszeczka tak się cieszę,że wycieczka się udała,a co do szczytów to wiele jeszcze przed Tobą ;)