..Czas świąteczny minął mi cudownie. .i to nie wszystko ja zapinałam na ostatni guzik
...Syn,ktory przylecial z Irlandii rozkleil sie pod wplywem rodzinnych tradycji..nie plakal tak od smierci ojca..
Ja plakalam ze szczescia,ze przy stole wigilijnym jestesmy nareszcie wszyscy razem..
..średnio co pol roku czuje sie faworyzowana i dowartosciowywana na kazdym kroku..teraz jeszcze bylam obdarowana pieknymi prezentami..
Kiedy moj syn przyjezdza do domu wpiera mi,ze jestem najladniejsza i najlepsza mama na swiecie..przenosi mnie "na barana",kiedy przeszkadzaja kule..tuli sie i głaszcze i caluje...aby starczylo na nastepne pol roku..
Dzieci to najcenniejsze co mam w zyciu..
wciąż mi trudno sie pogodzić,ze przychodzi taki czas,ze odlatują z gniazda..
..i tylko troche łatwiej po telefonie,ze doleciał szczesliwie..))
....dopiero dzis rozumiem na wlasnej skorze kiedy ktos życzy "pociechy z dzieci"
Anusiu dzieki..masz racje,takie male raczki i nożeczki..no ale chyba jeszcze nie prędko ;)
@Makatko,ciesze sie,ze mimo iz z dala od rodziny,nie bylas jednak sama w te swieta..myslami bylam z Toba:)
ewo, ciesze sie, ze mialas radosne swieta. Ja pierwszy raz bylam bez swojej cory, ktora jest dla mnie wszystkim i wiem, ze nigdy wiecej.... Tym bardziej rozumiem twoja radosc:-)
Ewcia,zgodzę się dają pociechę dzieci,nie zawsze ale dają ;-)
Życzę Ci jej jak najwięcej,słyszałam że wnuki dają jeszcze więcej radości,więc też Ci Ich życzę za jakiś czas ;-)